PRYWATNY PUNKT WIDZENIA

Pierwotnie zamierzałem poświęcić ten rozdział przeglądo­wi różnych rozpowszechnionych form opieki nad dziećmi. Była to koncepcja niezobowiązująca, mająca na celu ustosun­kowanie się do rozmaitych sposobów rozwiązywania tego trudnego problemu i skłonienia rodziców do wyciągnięcia własnych wniosków. Wkrótce jednak uznałem, że nie tak po­winienem do omawianego zagadnienia podchodzić. Rodzice nie dokonują przecież wyboru na podstawie lektury czy da­nych statystycznych. Oczywiście bierze się to pod uwagę, ale w momencie podejmowania decyzji każdy z nas kieruje się własnym sumieniem. Słuchanie intuicji jest jedną z podstawo­wych zasad dobrego rodzicielstwa. Dlatego też wydaje mi się, że dla odbiorców niniejszej książki znacznie cenniejsza bę­dzie moja szczera opinia niż pseudonaukowe wywody.

Formy opieki nad dziećmi, z jakich korzysta dziś wielu ro­dziców, napawają mnie niepokojem. Obawiam się, że krzyw­da, jaką się przy tej okazji wyrządza dzieciom, jest długotrwa­ła (choć na początku mało widoczna). Nie jestem odosobnio­ny w swych poglądach. Profesor Jay Belsky, prawdopodobnie jeden z największych współczesnych autorytetów w dziedzi­nie rozwoju i wychowania małego dziecka, jest zdecydowanie przeciwny korzystaniu z placówek opiekuńczych dla dzieci poniżej trzeciego roku życia. Podobną opinię wyraziła na po­czątku 1994 roku, w swej książce pt. Najpierw dziecko, doktor Penelope Leach – światowej sławy specjalistka w dziedzinie poradnictwa rodzinnego. Ja sam zawsze odnosiłem się scep­tycznie do żłobka jako instytucji, w której umieszcza się bar­dzo małe dzieci. I im częściej rozmawiam na ten temat z osobami, które pamiętają z własnego dzieciństwa tego ro­dzaju placówki – bez względu na to, czy są to rodzice, czy opiekunowie – tym bardziej utwierdzam się w swoich przeko­naniach.

Poglądy, które przedstawię poniżej, nie zostały wsparte do­wodami naukowymi, gdyż nie przeprowadzono jeszcze od­powiednich badań w tym zakresie. Podkreślam więc, że jest to mój punkt widzenia, z którym można się zgodzić lub nie – ważne, by uświadomić sobie skalę problemu.

Oto moje wnioski:

Dzieci poniżej trzeciego roku życia, które spędzają w żłobkach większość dnia, narażone są na poważne zaburzenia w kształtowaniu się osobowości. Ujemne skutki wychowawcze są tym większe, im młodsze jest dziecko i im dłużej przebywa w żłobku.
Wady wychowywania zbiorowego mogą pojawić się na wielu polach, szczególnie niekorzystnie zaś wpły­wają na kształtowanie się więzi emocjonalnej, budo­wanie zaufania i umiejętność zapewnienia sobie kom­fortu wewnętrznego. Braki wychowania żłobkowego będą maskowane pozorną umiejętnością życia w gro­madzie i inteligencją, co w istocie jest jedynie strategią obraną przez dziecko w celu przystosowania się do zaistniałych warunków.
Wychowywanie dzieci przez placówki opiekuńcze prowadzi do problemów związanych z nawiązywa­niem trwałych stosunków uczuciowych z innymi ludź­mi. Zachwianiu może ulec psychika dziecka, co w przyszłości może odbić się negatywnie na kontak­tach uczuciowych z własnymi dziećmi.

Krótko mówiąc, wyłączając przypadki skrajne, kiedy rodzi­ce nie mogą zajmować się własnymi dziećmi, optymalnym śro­dowiskiem, zaspokajającym potrzeby uczuciowe i fizyczne małego dziecka, jest kochająca je rodzina. Instytucje opieki, jakkolwiek w pełni profesjonalne i potrzebne, nie mogą ofia­rować dzieciom jednego: miłości. Opiekunowie potrafią za­pewnić im bezpieczeństwo i rozrywkę, ale nie są w stanie zre­kompensować im niedosytu bardziej subtelnych potrzeb, którym może sprostać jedynie ktoś całkowicie i na zawsze im oddany. A tego nie można nabyć za pieniądze.

Related articles

Back to Top